Jak wychować dziecku ojca?

2021-12-21 13:52

Podobno to norma, że u świeżo upieczonych ojców, na pewien czas, spada poziom testosteronu, a rośnie ilość żeńskiego hormonu – estradiolu. Natura tak to wymyśliła po to, by stali się wrażliwsi i, co tu dużo ukrywać, nie zadręczali nas seksualnie w połogu. Może to dlatego stają się w tym okresie tak… „nieobrotni”. Przekonałam się o tym na własnej skórze kilkakrotnie. Ale, bez spoilerowania. Zacznijmy od początku.

tata niemowlaka
Autor: Getty Images Ojciec i niemowlę - czy to wróży kłopoty?

Żadna ze mnie feministka – żeby było jasne. Lubię facetów, męskie towarzystwo mnie niesłychanie bawi. Również własnego męża lubię i cenię jego obecność w moim życiu. Zaradny to gość. Stąd też moje wielkie zdziwienie, gdy już na oddziale poporodowym odwalił koncertowo…

Zgłosił urodzenie naszej córki podając w dokumentach swoje nazwisko, jako moje panieńskie. Chce całkiem moją mamusię i tatusia wykluczyć z udziału w tym dziecku, czy taki nieprzytomny?

Nie trzeba było długo czekać, by w matczynej głowie targanej hormonami pojawiły się traumatyczne obrazy sprzed 20 lat... Ja zgubiona przez tatę w parku na wakacjach w Kołobrzegu... Ja zatrzaśnięta przez tegoż samego „bohatera” w windzie w 11 piętrowym bloku. Bo trzeba było sprawdzić, czy drzwi od mieszkania domknięte („Dzień świra” się kłania)…

W sumie ten mój ojciec, nie był zbyt roztropny i cudem nie zrobił mi krzywdy… Czy mój pierwszy i póki co ostatni mąż, będzie podobny? Może na wszelki wypadek już zakupić kask w rozmiarze niemowlęcym?

Wiem, to wszystko brzmi okrutnie. Ale, im silniej serce chciało zaufać, tym mocniej podświadomość odrzucała wizję pod tytułem „zrobiliśmy razem, wychowamy razem, nie trzeba kontrolować dorosłego „chłopa”. Zwłaszcza, że kolejne sytuacje utwierdzały mnie w tym bolesnym przekonaniu, że kontrolować trzeba…

Przeczytaj też: Kłótnie rodziców - odkąd mamy dziecko, ciągle się kłócimy!

Sytuacja pierwsza – karmienie butelką

Siódmy dzień od porodu. Siedzę i bujam. Bujam córkę coraz intensywniej, bo i ona coraz głośniej płacze z głodu – „leeee, leeee”. „Długo jeszcze to mleko? Ona już się wścieka?”. „Jest! Już zrobiłem.” – wybiega dumny z kuchni. Dostała, zassała. Błogość...

Przerwana przez smród. Nie, nie kupa. Coś jakby… stęchlizna. Nie uwierzycie. Wyparzył butelkę i wytarł ją… kilkudniową ścierką kuchenną. No higienista na medal… Z dżungli chyba. 

Sprawdź: Kobietom, które chcą być idealnymi mamami, częściej grozi depresja

Sytuacja druga – Święta

„Dobra, to plan jest taki – ona wykarmiona, przewinięta, załóż to co naszykowałam do ubrania i pojeździjcie autem wokół bloku. Zdrzemnie się, to będzie do zniesienia i uda nam się spokojnie podzielić opłatkiem. Ja idę się szybko umalować.”

Wyszli, sprawnie im poszło. Chyba się wyrabia ten mój mąż. Pochwalę go.

Pochwalić nie zdążyłam, bo rozebrałam córkę z kombinezonu u dziadków. Miała naszykowany sweterek zapinany na guziczki, z falbankami. W wizji mojego męża zapięty został na plecach, a falbanki tworzyły zgrabny garb. „Nosz cholera jasna, czy Twój dziecięcy ideał urody w „Dzwonniku z Notre-Dame” to była Esmeralda czy Quazimodo?”!

Dowiedz się: Jak dbać o związek? Kryzys w związku po narodzinach dziecka

Sytuacja trzecia – kolki

Godzina 3 w nocy. Brzuszek twardy jak skała, ryk niemiłosierny. Ona cierpi. Ja płaczę. I tak od kilku godzin. A ten siedzi w komórce…

„No nie, no to jest już szczyt. Zobacz, co się dzieje z dzieciakiem. Przyniósłbyś mi lepiej te pieluchy z kaloryfera może się już zagrzały”. On wstaje, odkłada komórkę, patrzy na mnie z irytującym pobłażaniem i zabiera mi córkę z rąk. Kładzie na łóżku i masuje jej brzuszek kolistymi ruchami, wygina nóżki. A ta drze się coraz głośniej...

 „Zostaw, trzeba do lekarza, krzywdę jej zrobimy.” – płaczę przerażona. Krzyk córki jednak w pewnym momencie wycisza się, mała się napina, robi się czerwona z grymasem na twarzy i nagle – „prut” głośne i…  soczyste. „Jest, udało się.” – komentuje mój mąż z satysfakcją na twarzy.

Najpiękniejszy pierd w naszym życiu.

Źle go oceniałam, tego męża mojego. Nie grał na tej komórce, tylko czytał i oglądał tutoriale. W sumie też mogłam to robić, zamiast płakać. Okropny, jędzowaty, gderliwy babsztyl ze mnie. Może wybaczy…

Sprawdź: 10 rzeczy, które każda młoda mama chciałaby usłyszeć

Jaki jest finał tej historii po 7 latach?

Wybaczył. I jeszcze nie raz okazało się, że to on ”wygrał w rodzicielstwo”, podczas gdy ja miałam atak paniki. Nie raz też miał wpadki, jak ta ze ścierką kuchenną. Ale już się nie licytowaliśmy…

Wspólne wychowywanie dzieci to nie konkurs na bystrość czy bycie rodzicem roku. To najtrudniejszy w życiu projekt, którego powodzenie zależy od pracy zespołowej.

Można oczywiście przejść przez życie, robiąc to prawie w pojedynkę, a partnera traktować, jak najsłabsze ogniwo zespołu – rodzina. Tylko po co? Skoro razem jest po prostu łatwiej.

Nie oceniajmy, nie kontrolujmy nadmiernie. To wszystkim wyjdzie na dobre. Nasza córka ma już 7 lat. I jeszcze się nie pozabijaliśmy. Wam też się uda. Choć ta droga nie jest usłana różami, to warto. Później będzie tylko lepiej!

Dowiedz się: Czego nie mówić młodej mamie? Przeczytaj zanim popełnisz ten błąd

Czy umiesz dzielić się z mężem opieką nad dzieckiem?

Pytanie 1 z 13
Jak wspominasz Wasze pierwsze dni z maluszkiem w domu?