Ostatni dzień, by uzbierać na leczenie Nadusi. „Jej stan jest naprawdę krytyczny”
3,5-letnia Nadia Frontczak pilnie potrzebuje ponad 2 miliony dolarów na kosztowne leczenie w bostońskim szpitalu w Stanach Zjednoczonych. Jej serce i wątroba przestają funkcjonować. „Stan Nadusi jest już naprawdę krytyczny” – apeluje jej mama. Jeszcze tylko dziś trwa internetowa zbiórka, w której do uzbierania pełnej kwoty brakuje jeszcze 700 tysięcy złotych.
Nadia urodziła się 18 sierpnia 2019 roku ze złożoną wadą serca pod postacią ubytku przegrody przedsionkowo-komorowej współistniejącej z hipoplazją łuku aorty, którą lekarze odkryli podczas badania USG w 17. tygodniu ciąży. Tuż po urodzeniu dziewczynka miała przejść zabieg korygujący serduszko, jednak tak się nie stało. Niedługo po narodzinach okazało się bowiem, że ma także wadę dróg żółciowych, która zdyskwalifikowała ją z operacji serca. Zabieg Kasai został odwołany. Zamiast niego, 16 września 2019 roku Nadia przebyła paliatywny zabieg metodą Crawforda z bandingiem tętnic płucnych. Krótko po nim rodzice Nadii usłyszeli dramatyczne słowa od lekarza: "Przykro mi, stan córeczki kwalifikuje się już tylko do hospicjum”.
Zdarzył się niejeden cud
3 października 2019 roku Nadia trafiła na oddział intensywnej terapii z powodu niewydolności oddechowej. Tam lekarze szybko ją zaintubowali wprowadzając w stan śpiączki farmakologicznej.
„W tamtej chwili czułam, że to koniec. Że stracę moje dziecko, które tak bardzo kocham. Od lekarzy słyszeliśmy, że to jest ten moment kiedy poza obecnością, dotykiem i miłością nie możemy nic już jej podarować. Musimy dać jej odejść” – pisze jej mama.
Niespodziewanie po kilku tygodniach wydarzył się jednak cud, o który tak żarliwie błagali jej rodzice. Nadia zaczęła wywoływać własny oddech, co doprowadziło do jej wybudzenia. „Nasza mała wojowniczka pokazywała wszystkim, jak bardzo chce żyć i być z nami” – wspomina jej mama.
Mimo poprawy zdrowia dziewczynki, lekarze nie dawali jej zbyt dużo czasu. 5 grudnia 2019 roku Nadia została wypisana do hospicjum stacjonarnego, gdzie rodzice mieli spędzić z córką ostatnie dni. Dziewczynka jednak znów zadziwiła wszystkich i 9 marca 2020 roku została wypisana z hospicjum stacjonarnego do hospicjum domowego.
„Nadia cały czas rozwija się i każdego dnia nas zaskakuje. Jest dzielną i silną dziewczynką w pełni ciekawą świata i radosną nie dając po sobie poznać, że jest tak ciężko chora. I pomimo tego, jak wiele już przeszła i jak wiele jeszcze przed nią. Każdego dnia towarzyszy nam jej cudowny uśmiech, który daje nam siłę do dalszej walki o jej zdrowie i życie” – piszą jej rodzice.
Heroiczna walka o fundusze na leczenie. Został tylko jeden dzień
Po wielu trudnych miesiącach, dziewczynka w końcu trafiła pod opiekę pewnego lekarza z Katowic, który dał jej nadzieję. Dziewczynka ma szansę na leczenie w Stanach Zjednoczonych w klinice w Bostonie. Od tego momentu jej rodzice zaczęli dramatyczny wyścig z czasem, by jak najszybciej uzbierać pieniądze na ten cel. Założyli pierwszą zbiórkę, w której uzbierali pond 5 milionów złotych. Wkrótce jednak przyszedł szczegółowy kosztorys z Bostonu i okazało się, że koszty leczenia będą jednak wyższe. Operacja wyniesie ponad 2 miliony dolarów. W związku z tym założono kolejną zbiórkę, której kwota opiewa na ponad 2 miliony złotych, by dozbierać brakujące środki. Zbiórka potrwa jeszcze tylko jeden dzień, więc potrzebna jest całkowita mobilizacja wszystkich ludzi o wielkich sercach.
„Błagam o mobilizację i modlitwę, bo stan Nadusi jest już naprawdę krytyczny! Błagam, pomóżcie nam zdążyć” – prosi mama dziewczynki.
My również przyłączamy się do apelu i trzymamy kciuki za wielką wojowniczkę.
