Maja miała trzy guzy w głowie i jeden w brzuchu. Teraz znów musi stanąć do walki z nowotworem
„Dzieci szybko akceptują ponurą rzeczywistość – płaczą już potem tylko rodzice” – pisze zrozpaczony tata 7-letniej Mai. Dziewczynka trzy lata temu stoczyła potężną walkę z neuroblastomą IV stopnia. Gdy już wydawało się, że jej życie jest bezpieczne, w trakcie kontroli lekarze odkryli wznowę.

Od kilku lat trwa heroiczna walka rodziców i lekarzy o życie 7-letniej Mai Krzaczek. Jej mama i tata codziennie zadają sobie pytanie - „Ile jeszcze?”. Po czym sami sobie odpowiadają: „Tyle ile będzie trzeba, tyle ile Maja zdoła wytrzymać, choć to małe dziecko w swoim życiu pokonało już wiele przeszkód, wytrzymała końskie dawki chemii i skomplikowane operacje”.
„Nasze dziecko to chodzący nowotwór”
Trzy lata temu rodzice Mai błagali o ratunek dla swojej córki, której niemal cały organizm zajęła neuroblastoma. „Nasze dziecko to chodzący nowotwór, na badaniu cała świeci, w głowie ma 3 guzy o łącznej wielkości 14 cm. Teraz kiedy wyszły wszystkie włoski, widać wypukłości na głowie, w dodatku w brzuszku guz – 10 cm, zajęty kręgosłup, klatka piersiowa, a w żyłach chemia, którą lekarze toczą nawet 27 godzin bez przerwy” – pisali wówczas.
Dzięki wsparciu darczyńców dziewczynka dostała fundusze na drogie nierefundowane leczenie i dzięki temu przeżyła ostatnie 3 lata.
„Majeczka walczyła przez te wszystkie miesiące jak lew, zadziwiała wszystkich lekarzy i nas, tym swoim uporem i optymizmem, którego nam tak często brakowało. Te 3 lata to piekło, przez które idziemy razem i to nam wystarcza – byliśmy gotowi na kolejne 3 lata walki, jeśli na końcu byłaby wygrana” – pisze w opisie zbiórki na siepomaga.pl tata dzielnej dziewczynki.
Wznowa w trakcie leczenia. Nie tak to miało wyglądać
Niestety zamiast zwycięstwa przyszedł szok i niedowierzanie. „Przyjechaliśmy na kontrolę i 12. cykl chemioimmunoterapii, przyjechaliśmy do szpitala pożycie, a znów stoimy oko w oko ze śmiercią! Maja gorzej się poczuła, powiedziała, że boli ją głowa. To, co wykazały badania, było jak najkoszmarniejszy sen” – opisuje jej tata.
Okazało się, że dziewczynka ma przerzut do mózgu. Od razu trafiła na brok operacyjny, gdzie lekarze znów walczyli o jej życie.
Choć lekarze w Polsce powiedzieli rodzicom, że wykorzystali już właściwie wszystkie możliwości, widząc siłę i upór Majeczki, wciąż dają jej nadzieję na pokonanie choroby.
„W tej chwili jedyną alternatywą jest terapia w Barcelonie i chemia, którą lekarze podadzą bezpośrednio do mózgu naszej córeczki!Po konsultacjach, do momentu przyjęcia Mai w Barcelonie, nasza córeczka będzie kontynuowała leczenie w Polsce, które przygotuje ją na ostateczną wojnę z nowotworem! W tym czasie musimy zdobyć ogromną kwotę” – apelują do wszystkich ludzi o dobrych sercach rodzice dziewczynki.
My także dołączamy się do tej prośby. Zbiórka trwa do 10 czerwca - zróbmy Majeczce prezent na Dzień Dziecka. Wszystkie ręce na pokład!