Matka odeszła, niepełnosprawny chłopiec został z ojcem. "Nasze szczęście trwało 3 miesiące"

2023-12-11 11:42

Pan Robert sam opiekuje się niepełnosprawnym 11-letnim synem. Przekonuje, że będzie o niego walczył do końca, jednak rodzinie trudno jest opłacić rehabilitację i potrzebny sprzęt. Ojciec chłopca nie może pracować zawodowo, cały swój czas poświęca dziecku.

Matka odeszła, niepełnosprawny chłopiec został z ojcem. Nasze szczęście trwało 3 miesiące
Autor: Getty Images/Siepomaga @ Robert Dolemba Fundacja serca dla maluszka Matka odeszła, niepełnosprawny chłopiec został z ojcem. "Nasze szczęście trwało 3 miesiące"

Pan Robert został sam z niepełnosprawnym synem i robi co w jego mocy, by zebrać fundusze na leczenie chłopca. Na drogą rehabilitację i sprzęt ich nie stać, jedynym sposobem na pozyskanie środków są zbiórki pieniędzy. Świadczenia, które ojciec pobiera na dziecko wynoszą 2.5 tysiąca złotych, a to za mało, by pokryć jego potrzeby. Artur wymaga stałej opieki, jego ojciec nie może więc podjąć pracy zarobkowej. Dzielny tata przekonuje jednak, że o syna będzie walczył do końca.

Rehabilitacja już przynosi efekty. Choć lekarze nie dawali chłopcu szans, 11-latek poczynił ogromne postępy. Artur ma siostrę bliźniaczkę - niestety, zdrową córkę zabrała ze sobą matka, gdy odeszła od męża.

Spis treści

  1. "Nasze szczęście trwało 3 miesiące"
  2. Ojciec modlił się o cud
  3. Trwa zbiórka pieniędzy na rehabilitację Arturka
Wcześniaki

"Nasze szczęście trwało 3 miesiące"

Mężczyzna wraz z żoną oczekiwał na narodziny bliźniąt. Dzieci urodziły się jako wcześniaki. Niestety szczęście rodziny trwało 3 miesiące. Chłopiec trafił do szpitala, gdzie stwierdzono zapalenie płuc. Gdy stan chłopca się poprawił, wrócił do domu, lecz niedługo później sytuacja się powtórzyła - dziecko znów trafiło do szpitala, gdzie przez 5 miesięcy lekarze twierdzili, że to tylko zwykłe zapalenie płuc. Pan Robert przeczuwał, że dla dobra dziecka musi zmienić szpital.

Kiedy mały Artur po zakrztuszeniu zapadł w śpiączkę, rokowania były bardzo złe. Rezonans magnetyczny wykazał, że obumarło 99% mózgu, a dla chłopca nie ma praktycznie żadnej nadziei. Pan Robert usłyszał od lekarza, że to nawet lepiej jeśli chłopiec umrze, bo taki stan to wegetacja.

Ojciec chłopca nie potrafił pogodzić się z tą diagnozą. Wypisał syna na własne żądanie i przeniósł go do Centrum Zdrowia Dziecka. Dopiero tamtejsi lekarze zdiagnozowali refluks żołądka. Pokarm cofał się do przełyku, co powodowało zapalenie płuc. Ojciec chłopca jest przekonany, że gdyby chorobę zdiagnozowano na samym początku, dziś Artur byłby zdrowym dzieckiem.

Czytaj też: Zachłystowe zapalenie płuc u dzieci - co to za choroba i jak jej uniknąć?

Ojciec modlił się o cud

Dziecko jedynie leżało, nie potrafiło nawet przełykać śliny. Pan Robert modlił się o cud i głęboko wierzył w to, że stan chłopca się poprawi. Sam musiał zrezygnować z pracy, by zająć się dzieckiem. Jego historia pokazuje, że nie zawsze to ojcowie odwracają się od swoich chorych dzieci. Czasem to matki nie potrafią udźwignąć trudnej sytuacji.

"W moim przypadku było odwrotnie, chociaż już nie chcę rozdrapywać ran. To nie ma sensu i nie pomoże mojemu dziecku. Nie czuję się żadnym bohaterem - przecież jestem ojcem, a mój syn mnie potrzebuje. Nigdy go nie zostawię i będę walczył o niego do końca życia" - mówi Robert Dolemba.

Pan Robert przekonuje, że zrobi wszystko, by Artur był zdrowy i sprawny. Jednak by tak się stało, potrzebna jest kosztowna rehabilitacja. − Nie mogę pójść do pracy, syn wymaga nieustannej opieki. Leczenie i rehabilitacja są niewiarygodnie drogie, tak samo jak sprzęty, które pozwalają zdobywać Arturowi kolejne umiejętności - mówi pan Robert.

Czytaj też: "Nie stać mnie nawet na to, żeby być zdrowa." Mama odmawia sobie leków, by nakarmić dzieci

Trwa zbiórka pieniędzy na rehabilitację Arturka

Leczenie i rehabilitacja w końcu zaczęły przynosić efekty. Dziś Artur ma 11 lat i uczy się chodzić Jest na poziomie 7-8 latka. Chłopiec nie widzi, jednak mówi i rozumie. Ojciec zbiera na ostrzyknięcie stóp dziecka toksyną botulinową, które pomoże uniknąć operacji ścięgien Achillesa.

Wskazuje także na wysokie koszty leczenia i rehabilitacji. Jeden turnus rehabilitacyjny kosztuje nawet 9 tysięcy złotych, a takich turnusów rocznie Artur powinien odbyć kilka. Chłopiec 6 godzin dziennie spędza w szkole specjalnej, jego tata nie może podjąć pracy zarobkowej. Musi być dyspozycyjny, wozić dziecko na rehabilitację, pracować z nim w domu. Podjęcie jakiejkolwiek pracy wiązałoby się także z utratą zasiłku pielęgnacyjnego.

Pan Robert wie, że kiedy trzeba ratować ukochane dziecko, dumę chowa się do kieszeni i prosi o pomoc innych.

"Mój syn to całe moje życie. Staram się, jak mogę, jednak codzienność jest ciężka. Chciałbym zapewnić Arturkowi wszystko, co najlepsze, jednak barierą są pieniądze. Jesteśmy zgraną drużyną, która prosi o pomoc" - mówi pan Robert.

Celem trwającej zbiórki jest pokrycie kosztów leczenia Artura, zapewnienie mu rehabilitacji i sprzętu do nauki chodzenia. Jeśli chcesz wesprzeć tę zgraną drużynę, podajemy link do zbiórki.

Źródło: Onet.pl

Czytaj też: Zuzia urodziła się przed czasem, cały czas walczy. Jej mama liczy na przedświąteczny cud

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.

NOWY NUMER

POBIERZ PORADNIK! Darmowy poradnik, z którego dowiesz się, jak zmienia się ciało kobiety w ciąży, jak rozwija się płód, kiedy wykonać ważne badania, jak przygotować się do porodu. Pobieram >

Pobieram
poradnik ciaza