Potajemnie podawał żonie leki aborcyjne, bo nie chciał zostać ojcem. Odpowie przed sądem
O sprawie adwokata z Houston, 38-letniego Masona Herringa, amerykańskie media pisały już kilka miesięcy temu. Mężczyzna oskarżony o potajemne podawanie żonie leków aborcyjnych został schwytany w maju, jednak wyszedł dzięki wpłaceniu kaucji w wysokości 30 tys. dolarów. Teraz jednak ma ponownie stanąć przed sądem.

Sprawę 38-letniego mężczyzny nagłośniły amerykańskie media, nawiązując przy tym do obowiązującej od kilku miesięcy, najostrzejszej ustawy aborcyjnej w całych stanach.
Teksańska ustawa "Heartbeat Act" uniemożliwia dostęp do legalnej aborcji po upływie 6. tygodnia ciąży. W jej świetle, karze podlega każdy, kto umożliwi aborcję w ciąży późniejszej - od lekarza, przez pielęgniarki, czy członka rodziny wspierającego kobietę podczas zabiegu. Ma to, zdaniem wielu komentatorów, doprowadzać do kolejnych patologii, takich jak nielegalna aborcja lub przypadek Masona Herringa.
Sprawdź: Jestem w ciąży, ale nie chcę tego dziecka... Jak zaakceptować niechcianą ciążę?
Przeczytaj: "Mój partner przez małe 'p' kazał mi ukrywać ciążę". Kasia Kowalska zdobyła się na gorzkie wyznanie
Ojcostwo miało zrobić z niego "palanta"
Po zwolnieniu za wynoszącą 30 tys. dolarów kaucją i kilku miesiącach spędzonych na wolności, amerykański wymiar sprawiedliwości ponownie upomniał się o Masona Herringa - donosi dziennik "The Washington Post".
Mężczyzna stanie przed sądem za potajemne podawanie żonie meksykańskiego leku poronnego. Rodzina Masona Herringa mieszkała w stanie Teksas - w Houston. Małżeństwo miało już dwójkę dzieci, a Herring nie chciał ich więcej. Aby doprowadzić żonę do utraty ciąży, adwokat uknuł misterny plan.
Wrócił do żony tylko po to by ją otruć
W lutym tego roku mężczyzna wyprowadził się z domu, domagając się separacji. Wkrótce potem, jego żona dowiedziała się, że spodziewa się dziecka. Na wieść o tym mężczyzna zareagował złością. Według zeznań kobiety powiedział, że "to zrujnuje jego plany i sprawi, że będzie wyglądał jak palant". Mimo to wkrótce zadeklarował, że przemyślał sprawę i wraca do domu, by ratować rodzinę.
W marcu Herring wrócił do domu, udając troskę wobec ciężarnej małżonki. Dbał o jej komfort i narzekał, że za mało pije, a to ważne w ciąży. Z akty sprawy wynika, ze 17 marca rano podał kobiecie wodę, po której zaczęła odczuwać silne skurcze, pojawiło się też krwawienie. Kobieta wylądowała w szpitalu. Ciąża jednak przetrwała.
Żona adwokata zaczęła coś podejrzewać i sprawdziła nagrania z domowych kamer, na których widać było jej męża rozpuszczającego tabletki w wodzie, którą jej podawał. Ciężarna postanowiła nie pić nic, co przynosi jej mąż, ale w międzyczasie zbierać próbki napojów. Materiały dowodowe dostarczyła śledczym z Departamentu Policji w Houston. Wyniki badań toksykologicznych wykazały, że w płynach znajdował się misoprostol - składnik leków aborcyjnych.
Mężczyznę niebawem czeka proces sądowy, tymczasem jego żona, dzięki swojej czujności urodziła zdrowe dziecko.
Przeczytaj też: „Poroniłam, czy to przeze mnie?”. Nie pozwól by zawładnęły tobą wyrzuty sumienia